We wtorek śniadanie moje wyglądało inaczej niż zawsze. Mając dość Masala Dosa i kanapek z MIT Cafeteria, dzień wcześniej kupiłem paczkę CornFlakes'ów oraz mleko. Nie było łatwo dostać tutaj mleka. Jedyne jakie znalazłem to jakieś Slim Fit dla kobiet od Nestle ;)
Nie mniej jednak śniadanie europejskie się udało. Zaprosiłem jeszcze Dagnę na to śniadanie, poniważ sam bym nie wypił pół litra mleka na raz. A brak lodówki w mieszkaniu komplikuje sprawę...
W porze lunch'owej postanowiłem zamówić pizze :D Oczywiście nie spodziewałem się fajerwerków, jednak pizza okazała się szokująco mała :P
Wsmaku była oczywiście ostra, jak wszystko tu w Indiach. Na szczęście smakowała dość dobrze, a i keczup był normalny - czyt. łagodny :)
W biurze IAESTE pracuje się mniej więcej właśnie tak...
W drodze z pracy postanowiłem kupić sobie chipsy i oto co wybrałem...
Cheetosy o smaku Masala, czyli lokalne przyprawy dodawane do prawie każdej potrawy indyjskiej. Chipsy były niesamowicie ostre...
Wieczorem na kolację znów poszliśmy do KMC Foodcourt. Tym razem zamówiłem Combo z innej restauracji. Danie było smaczne, choć kurczak miał za dużo kości... :P
Po kolacji wybraliśmy się do jedynego Liqour Store w mieście na piwo. Jedna butelka Kingfisher'a 0.66 kosztuje 80 rupi, czyli około 5zł.
To dość drogo, jednak drożej jest w klubie. Średnio butelka kosztuje około 110 rupi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz