czwartek, 21 lipca 2011

Dzień 3 - uczelnia, biuro IAESTE i Manipal nocą...

W środę miałem pojawić się w biurze IAESTE około 11, żeby uzgodnić termin spotkania z profesorem odpowiedzialnym za moje praktyki. Po drodze do na uczelnię zrobiłem kilka zdjęć. 






Motoriksze są tu bardzo popularne. Zazwyczaj kurs rozpoczyna się od 20 rupii, czyli około 1,5zł.



Kampus Manipal Institute of Technology jest dość duży. Przy wejściu wita nas duża tablica z nazwą uczelni. 




Dalej znajdują się starsze budynki, a następnie możemy zobaczyć najnowsze budynki, które dość mocno wyróżniają się na tle całej zabudowy Manipalu.



Na terenie kampusu jest wiele stołówek, kafejek, a także sklepów oraz bankomatów. Ogólnie niczego nie brakuje, a wszędzie jest czysto i jest klimatyzacja. 



Biuro IAESTE mieści się w tym najnowszym budynku. Jest średnich rozmiarów, ale wystarcza aby pomieścić od kilkunastu do kilkudziesięciu ludzi na raz :) 




Dużo ludzi w biurze to dość częsty widok, ponieważ część z nich ma projekt do wykonania i nie musi siedzieć w laboratorium itp. Również w godzinach 12-14 wszyscy przychodzą do biura, aby później iść wspólnie na lunch.

Dziś poszliśmy na lunch do MIT Food Court. Niestety zapomniałem karty do aparatu po poprzednim zgrywaniu zdjęć :/

Jadłem Kebab Chi - dość ostre, ale bardzo dobre. Był to kurczak w zielonej przyprawie, a do tego cebulka i zielony sos (smakował trochę jak tzatziki).


Następnie o 2.45 miałem spotkanie z profesorem, który okazał się być trochę mniej sympatyczny niż większosć Hindusów i bez 2 zdań przeszedł do wyjaśnienia mojego zadania, projektu. Na szczęśćie wyjeżdża on pod koniec miesiąca i będę pod opieką bardziej sympatycznej pani profesor.

O 17 wszyscy wspólnie oglądaliśmy film "My name is Khan" w sali kinowej na uczelni. Polecam ten film. Jest naprawdę dobry i wartościowy. Nie jest to film z serii Bollywood, a dobra indyjsko-amerykańska produkcja. http://www.filmweb.pl/film/Nazywam+si%C4%99+Khan-2010-462544


Następnie wszyscy udaliśmy się do KMC Foodcourt. Po drodze mijaliśmy stragany i sklepy przy głównej ulicy prowadzącej do Tiger Circle, czyli centralnego punktu miasta.




Miasto w nocy wydaje się być równie interesujące, co w dzień :)

 

Niedaleko Foodcourt znajduje się KMC Greens - niezłe miejsce, aby odpocząć i się zrelaksować. 




W Foodcourcie do dyspozycji mamy kilka punktów z jedzeniem. Coś podobnego było w Hong Kongu i jest to bardzy fajny pomysł na stołówkę. Szkoda, że w Polsce tego nie praktykują...





Tym razem zamówiłem 'Nasi Pataya', czyli ryż  z warzywami i kurczakiem, przykryty omletem z jajka. Całkiem dobre, a porcja była bardzo duża. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz